Gdy ja zasypiam, to Ty nie śpisz wcale – pilnujesz czujnie, czy równo oddycham, czy serce mi jak zegar będzie biło dalej i czy noc dokoła jest dobra i cicha… Strzeżesz skarbu życia, co jest we mnie jak płomyk – by śmierć go nie zdmuchnęła nagle, po kryjomu… Ażeby spać spokojnie mogły całe domy, czuwają z Tobą Anioły, nieznane nikomu. I choć gasną latarnie i lampki czujników, nie gasną Twoje oczy, Stróżu i Strażniku! Tyle już złego mogło mi się zdarzyć, lecz mnie ominęło – dzięki Twojej straży.